poniedziałek, 13 marca 2017

1974-1978 część II

Trochę naciągany przechył
   W kolejnych latach polana praktycznie cała była zastawiona namiotami, a my co roku uciekaliśmy coraz bardziej w stronę cypelka, nadleśnictwo postawiło też wiaty, niestety te najbardziej atrakcyjne zawsze były wcześniej pozajmowane, niektórzy emeryci siedzieli tam od kwietnia do października, namioty domkowe były dodatkowo zabezpieczone folią a w pewnych latach to nawet kury się pojawiły :).
Darek kolega Darka
    Przypłynął znajomy taty jeszcze z czasów Zamechowskich, miał motorówkę w Wichrem 25KM, stara drewniana konstrukcja ze statecznikami jak w Cadillacu :) było z nim dwóch synów trochę starszych ode mnie i pływali na nartach, a że chcieli też pożeglować to wykorzystaliśmy sytuację i zamieniliśmy się na jakiś czas Tuptusiem za narty, był tam też mój kolega poznany na biwaku, był o rok starszy i chyba też Darek, wujek milicjant zostawił mu całe obozowisko pod opiekę włącznie z Wartburgiem i motorówką, oczywiście jeździliśmy samochodem po lesie a było gdzie bo do szosy było prawie 3km, osobiście też próbowałem ale tak jak w przypadku pierwszej próby Syrenką Ryśka mało nie skończyło się na drzewie, pozostawiłem więc kierowanie bardziej doświadczonemu starszemu koledze :). Ale wracając do nart to nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie wzięli motorówki wujka milicjanta i zaczęli się ciągać na nartach, założyłem jakiś prymitywny kapok i jazda, rzeczywiście ruszenie było trudne a dalej poszło zwłaszcza że miałem spore doświadczenie śniegowe, Darek pokazywał mi po której stronie płynąć tak żeby być po zewnętrznej stronie zakrętu i nie tracić prędkości, pływaliśmy na zmianę przy Gierczakach a potem dokoła, dopiero za którymś razem poczułem się zbyt pewnie i próbowałem slalomu co jak nietrudno przewidzieć skończyło się wywrotką, trochę za późno puściłem drążek i najpierw wciągnęło mnie pod wodę a potem oberwałem boleśnie drążkiem w uda, trochę też samą motorówką, ja oczywiście siedząc na dziobie :), próbowaliśmy tez pociągnąć tatę ale brak umiejętności i wyższa niż my waga spowodowały że nie udało mu się wystartować, swoja drogą silnik był trochę za słaby, na nasze ~40kg dał rady ale na ojca ~66kg już nie bardzo.

   
Mama i Tomasz po zakupach
Pewnego razu coś mi się stało w nogę, napuchła i bolała tak że nie mogłem chodzić, Tomasz mi nawet zrobił kule z gałęzi żebym mógł się przemieszczać chociaż do lasu za potrzebą, ale żarty się skończyły i trzeba coś z tym zrobić. Pojechaliśmy do szpitala w Iławie, to była moja pierwsza wizyta tam ale oczywiście nie ostatnia, sprawa była na tyle poważna że zostawili mnie na tydzień, tam nacinanie sączek i te sprawy, na początku nie mogłem chodzić to leżałem całe dnie i słuchałem opowieści dorosłych sąsiadów, „Byliśmy u Romka i zrobiliśmy półkę, potem poszliśmy do Mietka i dwie półki zrobiliśmy a na koniec jeszcze jedna półka u Staszka”, ja se myślę stolarze jacyś? Chwilę trwało nim załapałem o czym oni gadają :). Ale ile nastolatek może wytrzymać w jednym miejscu zwłaszcza że nawet TV nie było, ktoś zostawił wózek u nas w sali więc długo się nie zastanawiałem i na tym wózku po całym szpitalu, góra dół windami, oczywiście dostałem ochrzan ale kto by się tam przejmował, nie były w stanie mnie upilnować :) Pewnego razu wjeżdżam na naszą salę a tu gość co nie mógł wstawać po operacji, z jakiejś wsi zabitej dechami i podobno pierwszy raz był w mieście, woła mnie, „weź mi przywieź szklankę wody” jako problem, „weź mi przywieź jeszcze jedną bo jakieś gorzkie cholerstwo mi dali”, za jakiś czas przychodzi piguła a on do niej „ale mi pani gorzkie lekarstwo dała” ona zdziwiona „nic tam gorzkiego nie było” on „takie duże białe, nie mogłem połknąć to pogryzłem, taka gorycz!”, jakbym tego nie widział na własne oczy to bym pomyślał że to jakiś średniej jakości dowcip :P
Rzaq i Tomasz w zatoczce Pod Dębami

Tomasz się opala, w tle silnik Timler.

cała trójka

Ania
Materace naszym ulubionym sprzętem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz