wtorek, 7 marca 2017

1974-1978 część I

Lata 1974-1978
Mama plus cała trójka rodzeństwa

    Umieściłem te lata razem ponieważ były i podobne i miejsce to samo Pod Dębami w związku z tym nie do końca pamiętamy co się działo w którym roku. Namiot kupiliśmy nowy Warta 4 z Legionowa który służył nam corocznie do 1993r. Trzon składu stanowił Buraczek Senior, Tomasz i ja czyli Rzaq, Rysiek z Bogusią byli tylko w początkowych latach ponieważ Bogusia zaszła w ciąże z Maćkiem, naszej mamie nie do końca odpowiadały warunki dlatego pod koniec jej nie było z nami, podobnie jak Ania która mocno zaangażowała się w harcerstwo.
Mama pływa. Darek nawet na obiad nie wylazł z wody.

    Tata: „Wyruszyliśmy ponownie całą rodzinką w komplecie pociągiem a z Iławy do Jażdżówek taksówką. Ponownie rozbiliśmy biwak Pod Dębami. Dołączyła do nas Bogusia z mężem Ryśkiem. Graliśmy w kometkę na boisku lub urządzaliśmy konkurs w ilości odbić, rekordowe wyniki wynosiły ponad 100 uderzeń. Wyjątkowo obficie zaowocowały jeżyny na Gierczakach, zapełniłem bańkę 2l w jednym miejscu, Darek z Tomkiem umalowali się na murzynów przy pomocy jeżyn. Zrobiliśmy kilka butelek soku jeżynowego. Zmieniliśmy miejsce zimowania Tuptusia, w dalszym ciągu w stodole ale w Szałkowie. Ponieważ stodoła była używana wyciągnęliśmy Tuptusia na siano a potem na belki nad bramą, pomagał nam gospodarz z synami.”
U gospodarza w Szałkowie.

    Tata: „Pod Dębami poznaliśmy milicjanta który łowił dużo ryb, a nam dawał drobnicę jako odpady niepotrzebne, bo on skupiał się przede wszystkim na węgorzach, sandaczach i dużych okoniach, my natomiast by usmażyć ryby skrobaliśmy nieraz kilkadziesiąt małych okoni ”
Ania - po lewej, Mama - z tyłu, Rysiek - po prawej, Darek(Rzaq) - pośrodku

    Faktycznie była tam ekipa kłusowników którzy zakładali sznury po 100 haków i łowili przede wszystkim węgorze, wędzili je na miejscu w specjalnie przygotowanej wędzarni a potem sprzedawali albo wymieniali na wódkę, nie na darmo jedna z łodzi nazywała się Bachus :), emerytowany milicjant też był, miał motorówkę z silnikiem Wicher 25KM i Trabanta, czy on z nimi kłusował to nie pamiętam ale możliwe że tak, na pewno łowił dużo okoni na nielegalną w tamtych czasach metodę pompki z cynową rybką, większość nam dawał twierdząc że największa frajda to łowienie :). Najadłem się wtedy okoni jak nigdy, smażyliśmy, piekliśmy na ognisku na patyku, pycha :)
Pierwszy i ostatni raz nad morzem. Jak widać, nuda jak na polskim filmie.

    Tata: „Często ze względów bezpieczeństwa, dużą ilość bagażu i ilość osób robiliśmy dwa kursy z Szałkowa na polanę Pod Dębami, niejednokrotnie zajmowało nam to cały dzień od rana do późnego wieczora. Wcześniej była konieczność wyremontowania łodzi i malowania co dwa lata, które wykonywałem na ogrodzonym pastwisku nad Jeziorakiem. Do transportu ze stodoły i z powrotem wykorzystywaliśmy traktor gospodarza i małą przyczepkę. Żeglowanie z bagażami i częścią załogi nie było łatwe. Często rejs Pod Dęby odbywał się pod silny wiatr. Trzeba było umiejętnie halsować ale Tuptuś obciążony trzymał się dzielnie, chociaż trzymanie szotów i wybieranie przez kilka godzin dawało w kość, nie uznawałem knagowania talii grota przy dużym wietrze. Dzięki temu przez kilkadziesiąt lat nie zaliczyłem wywrotki, poza doświadczalnym przechyłem dla określenia dopuszczalnego przechyłu, który wyniósł prawie 90°, gdyż maszt wcześniej dotknął powierzchni wody przed wlaniem się jej przez krawędź kokpitu. Biwakowanie Pod Dębami było coraz mniej atrakcyjne ze względu na tłok i ilość namiotów pomimo że nadleśnictwo postawiło dwie ubikacje i zainstalowało pompę na wodę oraz urządzone było boisko do siatkówki, ale zatoczka była cicha i piaszczysta, więc można było się bezpiecznie kąpać. Nawet kolega z Elbląga przypłynął motorówką z nartami wodnymi.” 
 Tomasz w chłodniejszy dzień.
 Tomasz za sterem, Edward przy foku.

1 komentarz:

  1. Super .Moje pierwsze wakacje nad Jeziorakiem też zaczeły się od wodowania Tuptusia w Szałkowie .

    OdpowiedzUsuń