Kronika Tuptusia to opisana przez Buraczka Seniora historia łódki Tuptuś, której pierwszy kontakt z wodą nastąpił w 1957 roku i pływa do dziś.
Zapłodnienie czyli pomysł budowy łodzi powstał w 1956r w oparciu o konstrukcję Plucińskiego załączoną do czasopisma Żagle pod nr 57 i 58. Ponieważ projekt nie przewidywał foka, want i sztagu, przeprojektowałem na desce kreślarskiej zwiększając wszystkie wymiary z zachowaniem środka oporu żagli przesuniętym do tyłu w stosunku do oporu bocznego miecza i płetwy sterowej w celu utrzymania nawietrzności.
Rozpocząłem przygotowania do
budowy łodzi z tym że nie było możliwości zakupu materiałów i
wyposażenia. Sklejkę załatwiła mi znajoma dziewczyna za pół
lita wódki, z tym że sklejka była w trzech grubościach: 6mm na
dno, 5mm na pokład dziobowy a 4mm na pokład burtowy i rufowy. Deski
wybrałem dwie o grubości 40mm i zostały maszynowo pocięte na
grubość 15mm na burty i ożebrowanie. Wyposażenie jak miecz, ster,
szotring, bloczki, knagi, kotwicę itp. musiałem wykonywać sam lub
przez znajomych pracowników Zamechu. Kotwicę wyniosłem przez bramę
Zamechu za pasem. Żagle i olinowanie zamówiłem w Stoczni
Remontowej w Gdańsku.
Do budowy punta (tak nazywała
się konstrukcja o spłaszczonym dnie i kaczym dziobie) przystąpiłem
jesienią 1956r w piwnicy hotelu robotniczego w Elblągu, gdzie
mieszkałem i pracowałem w „Zamechu”. Wkrętów mosiężnych nie
było w sprzedaży więc stalowe dałem do miedziowania.
Wykorzystywałem czas wolny po pracy oraz niedziele. Sam wykonywałem
wszystkie prace ręcznie, nawet maszt i bom obrabiałem tarnikiem i
ośnikiem ponieważ stolarz wykonał klejony maszt z likszparą o
przekroju kwadratowym bez zbieżności. Więc budowa łodzi trwała
około dziewięć miesięcy, a poród czyli wodowanie odbyło się w
czerwcu 1957r. W związku z tym że kadłub łodzi był zbyt duży
nie można go było wynieść z piwnicy klatka schodową, usunęliśmy
w piwnicy ramę okienną i powiększyliśmy otwór, wydostaliśmy w
ten sposób trzy łodzie, moją i dwóch kolegów którzy
równocześnie wykonywali swoje łodzie mieczowe z ostrym dziobem i
dnem w kształcie litery V. Wodowanie odbyło się na kanale Elbląskim
na przystani żeglarskiej około 20 czerwca 1957r. Początki pływania
odbywały się na kanale Elbląskim, Jagiellońskim, Nogacie, Zalewie
Wiślanym do Kątów Rybackich, Krynicy, a najczęściej do Piasków
przy granicy ZSRR oraz na j. Drużno.
Z łodzi i rozwiązań
technicznych z kładzionym masztem i mieczem chowanym w skrzynce
mieczowej byłem zadowolony. Przez kilka lat pływania nie miałem
żadnych awarii poza zerwaniem linki mocującej szotring na regatach
na jeziorze Drużno w maju 1958r, gdzie zająłem trzecie miejsce
pomimo że startowało około 50 łodzi łącznie z Finami przy
pogodzie sztormowej ze śniegiem i ogłoszonym przez sędziów
falstartem. Na Zalewie Wiślanym pływałem i startowałem w regatach
z kolegami i koleżankami oraz przyszłą żoną, stwierdziłem że
„punt” o długości 4.2m jest wyjątkowo przystosowany do fali
zalewowej o wysokości 1 do 2m oraz długości 12 do 16m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz